|     "PIEŚŃ
            UJDZIE CAŁO..." HISTORIA
            I LEGENDY ZIEMI SOKOŁOWSKIEJ   
              
              
                
                  | 
                      
                      
                        
                          |  | W
                            dniu 12 lutego w roku jubileuszowym mojej twórczości
                            fotograficznej otrzymałem w prezencie od Pani Wiesławy
                            Kwiek książkę
                            "Pieśń ujdzie cało..." HISTORIA
            I LEGENDY ZIEMI SOKOŁOWSKIEJ Jest
                            w niej fotografia mojego autorstwa 
                            przedstawiająca pałac Malewiczów w Przeździatce.
                            Zdjęcie wykonałem 45 lat temu - w roku 1964. Z
                            książki dowiedziałem się, że przez dziadka
                            powstała Przeździatka.:) Tam spędziłem
                            pierwsze 5 lat mojego życia. Piękno pałacu i
                            parku z akwenem towarzyszyło mi w pierwszych latach
                            mojego życia. Uwrażliwiłem się w tym miejscu na
                            piękno przyrody i przedwojennej architektury.   Szkoda,
                            że w publikacji nie ma słowa o Elżbietowie -
                            dzisiejszej Cukrowni, może już i nie Cukrowni... W dawnym Elżbietowie spędziłem dalsze 34 lata życia.   
                             Dwór
                            w Bachorzy.  Temat ciekawy
                            chyba nie tylko dla mnie. Historia jednego zdjęcia. |  |      Jak
            przez dziadka powstała Przeździatka...    Zapraszam do zapoznania się z odpowiedzią na
            pytanie: "Przez jakiego lub czyjego dziadka powstała Przeździatka?"   "PIEŚŃ
            UJDZIE CAŁO..." HISTORIA
            I LEGENDY ZIEMI SOKOŁOWSKIEJ str.
            23     
       Dwór
            w Bachorzy   W
            latach 1938-1944 miejsce pracy i zamieszkania
            mojej rodziny po kądzieli. Moich Ukochanych Dziadków Zofii Pasek (Skup)
            i Jana Paska wraz z dziećmi.   "PIEŚŃ
            UJDZIE CAŁO..." HISTORIA
            I LEGENDY ZIEMI SOKOŁOWSKIEJ str.
            158   
   Lata świetności Majątek Bachorza, podobnie jak kilka innych, przez długi czas był częścią dużych dóbr magnackich
            - tzw. klucza kupientyńskiego. Bachorza należała kolejno do Kiszków, Radziwiłłów, Krasińskich, Ogińskich i Kobylińskich, choć część gruntów trzymała tu także drobniejsza szlachta. Dopiero w połowie XIX w. dobra te zostały oddzielone i sprzedane Dernałowiczom z Repek. To, według niektórych, oni mieli zbudować w Bachorzy, w miejsce starego, drewnianego dworu
            - murowany pałac według projektu Franciszka Jaszczołda ok. 1850 r. Inni twierdzą, że Dernałowicze jedynie rozbudowali i zmodernizowali murowaną budowlę, a jej budowniczym był faktycznie Michał Kleofas Ogiński. Pałac zaś zaprojektował słynny ówczesny architekt Ajgner. Podskarbi litewski i znany kompozytor Ogiński podobno był częstym mieszkańcem pałacu w Bachorzy.
 
 Dobra Bachorza za Dernałowiczów liczyły ponad 400 morgów, z czego jedną czwartą stanowiły lasy. W majątku znajdowały się cztery budynki murowane, drewniane czworaki, wiatrak i karczma. Później dobudowano cegielnię. Do pałacu przylegał dworski park, który pod koniec XIX w. całkowicie przekomponowano na obowiązującą wówczas modę. 
 Według legendy, majątek zawdzięcza swoją nazwę wydarzeniu, jakie podobno miało kiedyś miejsce. Pewnej mroźnej zimy służba znalazła na schodach dworu na wpół zmarznięte niemowlę. Nikt z czeladzi dworskiej zbytnio się tym nie przejął. Dziecko zaniesiono do izby. Traf chciał, że w majątku przebywała jego właścicielka. Zainteresowała się losem dziecka do tego stopnia, że zaczęto plotkować na ten temat. Ów chłopiec tak jej później przypadł do gustu, że kiedy dorósł, podstarzała hrabianka uczyniła go zarządcą tutejszego folwarku. Zawistni sąsiedzi zza miedzy od tej pory zaczęli majątek ten, od
            znalezionego na schodach "bachora" .nazywać Bachorzą, i tak się przyjęło.  Na początku XX w. Bachorza należała do hrabiego Antoniego Odrowąża-Wysockiego,
            spokrewnionego podobno przez swoją małżonkę z rodem Ogińskich. Wysocki w swoich dobrach czuł się jak ryba w wodzie, bo sąsiedztwo resztek dawnej puszczy (Las Rogowski) umożliwiało realizowanie jego hobby, którym było myślistwo. Podczas polowania w 1935 r. hrabia nagle zasłabł i zmarł. Rodzina wystawiła majątek na publiczną licytację. Zainteresowanie bogatego ziemiaństwa było spore, jednak kupujących odstraszały plotki, jakoby dwór był
            nawiedzony, a każdego nowego właściciela prędzej czy później dotknie wisząca nad pałacem klątwa. Ostatecznie Bachorzę kupił, za kwotę ponad 125 tys. zł Teofil Zalewski, dotychczasowy właściciel dóbr Drozdówka pod Mińskiem Maz., który te opowieści głośno wyśmiał.
 
 Podobno na decyzji ostatecznie zaważyło zdanie jego małżonki, Natalii z Romanów Zalewskiej, której bardzo do gustu przypadł sam pałac. Wyglądał wówczas imponująco. Majątek nie należał do dużych, liczył zaledwie 120 hektarów.
            
            Kilka rodzin chłopów bezrolnych, mieszkających we dworze pracowało głównie na potrzeby hodowli krów, świń i owiec. Spora też była stadnina. W stajniach trzymano nawet do 30 koni.     
 Kilka
            rodzin chłopów bezrolnych, mieszkających we dworze... -
            wśród nich była rodzina
            moich Ukochanych Dziadków.    
 Fot.
            Irena Oleksiak, rok 1939. Stykowa odbitka (5,3cmX5,3cm) - zdjęcia wykonanego przed wojną - na schodach toskańskiego portyku dworu w Bachorzy - dowodzi obecność mojej rodziny tutaj.   
  Na zdjęciu (poprawiłem
            nazwisko '2014' i pokolorowałem obraz '2023') pani Irena Oleksiak (Zaleska) z dwiema córkami pani Natalii
            Zaleskiej, rodziną Pasków i osób mi nieznanych. Od lewej: osoba nieznana, w drugim rzędzie z mojej rodziny: ciocia Marysia Pasek, wujek Staszek Pasek, babcia Zosia Pasek (Skup), Kazia Pasek moja Mama, Józefa Skup (osoba nakryta chustą) mama babci Zosi i obok mojej prababci Józefy, pani Irena.    
            
              
                | Z
                  korespondencji z Panem
                  Henrykiem synem Henryka Oleksiaka
                  "Wichury":   Sent: Monday, October 06, 2014 9:32 AMSubject: Bachorza
 Dzien dobry,
 Trochę przypadkiem natrafiłem na zjecie Pana na schodach dworu w Bachorzy, oraz opis zdjęcia sprzed wojny. Właśnie nad tym ostatnim zdjęciem deliberowałem z moja ciocią Basią (ostatnia żyjąca z dzieci Zaleskich),
             Z pewnością na tym zdjęciu nie ma Natalii. Jest natomiast moja Mama Irena. Była naturalną blondynką. Jej mama Natalia, zdecydowaną brunetką.
             Irena była zapaloną fotografką, prezeską kółka fotograficznego w Mińsku Mazowieckim – lata liceum. Zaraziła mnie tym. Do tego stopnia, że urządziłem sobie ciemnię w piwnicy, i jeszcze do 71' roku bawiłem się sam obróbką.
 
 Sent: Monday, October 06, 2014 9:53 PM
 Subject: Re: Bachorza
 Dziękuję za informację. Poprawię w opisie. Czy może Pan kilka słów napisać o Mamie - intrygującą wiadomością jest, że była pasjonatką fotografii? Z chęcią wzbogacę galerię i zamieszczę zdjęcia Pana Mamy, mam nadzieje, że nimi Pan dysponuje i będzie mógł niektóre udostępnić. Może Pana ciocia mogłaby udostępnić kilka zdjęć?
 
 Sent: Monday, October 06, 2014 11:12 PM
 Subject: Re: Bachorza
 Zdjęć mam dużo (błony), ale niestety dopiero ok 5000 mam w komputerze.
 Całość może wynosić ponad 120.000. Powoli robię skany - w miarę
            wolnego czasu. Postaram się trochę podgonić, i coś Panu wysłać.
 Historia strachów w Bachorzy jeszcze się nie skończyła.
 |      
 W
            następnych zdaniach
            opowiadania z książki:   ...
            Gospodarność nowych właścicieli widać było na każdym kroku. Tuż przed wybuchem II wojny światowej zaczęły się dziać tajemnicze rzeczy. Znikały i pojawiały się różne przedmioty. W nocy, a nawet czasami i w dzień, słychać było dziwne odgłosy. W zamkniętych pokojach, gdzie nikogo nie powinno być, obrazy spadały ze ścian... ...   Zapraszam
            sieciowych podróżników do przeczytania tej książki o bardzo
            ciekawej historii Sokołowskiej Ziemi, opowiedzianej przystępnie i
            po nowatorsku.   Podziękowanie od Pani Wiesławy Kwiek
   "Podziękowanie
            dla Michała Kurca za udostępnienie tekstów /rysunków/ zdjęć na potrzeby publikacji
            "Pieśń ujdzie cało..." Historia i legendy Ziemi Sokołowskiej.
            Przyczynił się Pan zachowania dla przyszłych pokoleń dowodów kultury duchowej naszych
            przodków i utrwalenia w przekazie pisemnym tego, co niechybnie uległoby
            zapomnieniu."
     
     Bardzo
            dziękuję Pani Wiesławo.    Serdecznie
            pozdrawiam z
            przyjaźnią Michał  
             
   
  
             
 
 2009.02.13
          
         |