Sokołów Podlaski - z tamtych lat


Lata 1944-1953

 

Opracował (1953 r.): Nacz. Inż. M. Kowalewski

 

Historia Odbudowy Cukrowni „Sokołów”

 

Ilustracją tekstu są moje fotografie z lat 60-tych i 70-tych - za wyjątkiem kadrów z PKF z roku 1951 wykonane podczas uroczystego uruchomienia zakładu, odbudowanego po zniszczeniach wojennych.

 

Relief. Widok ogólny na cukrownię (rok 1973) od strony wschodniej.

 

Wstęp

Cukrownia Sokołów, nosząca uprzednio nazwę „Cukrownia i Rafineria Elżbietów” w Przeździatce, wybudowana została w r. 1845 przez właściciela majątku Przeździatka Hirszmana. W r. 1873 przeszła na własność barona Stanisława Lessera. W r. 1904 cukrownia i rafineria zostały spalone i w tymże roku odbudowane. W r. 1928, w następstwie poważnego zadłużenia, przejął cukrownię i rafinerię na własność Bank Handlowy w Warszawie, unieruchamiając ją do r. 1930. W roku tym Bank Handlowy wydzierżawił przedsiębiorstwo Spółce Akcyjnej, która zmieniła nazwę firmy na „Cukrownia i Rafineria Sokołów”. Spółka ta w r. 1936 dzierżawą odstąpiła nowopowstałej Spółce Akcyjnej Plantatorów Buraka Cukrowego z właścicielem majątku Przeździatka, Malewiczem, na czele. Spółka ta prowadziła przedsiębiorstwo do wybuchu wojny w 30.VIII.1939 r.

W czasie okupacji niemieckiej cukrownia była pod zarządem niemieckim.


Wyzwolenie Sokołowa nastąpiło w dniu 9.VIII.1944. Dnia następnego cukrownia została przejęta przez Państwo. Ustępując, faszystowski okupant zniszczył cukrownię przez wysadzenie w powietrze i spalenie. Gdy władze polskie obejmowały fabrykę, na placu płonęły jeszcze hałdy węgla.
Załoga cukrowni natychmiast przystąpiła do gaszenia, a potem zabezpieczania pozostałych budynków i maszyn, usuwania gruzu i.t.p. prac porządkowych.
W niedługi czas potem zaczęto kompletować tartak gospodarczy.
Na początku 1945 r. delegacja pracowników uzyskała w Centralnym Zarządzie Przemysłu Cukrowniczego [ C.Z.P.C.] zezwolenie na prowadzenie na prowadzenie tartaku oraz przydział niezbędnych materiałów budowlanych. Rozpoczęto odbudowę zniszczonych budynków fabrycznych. Uzyskawszy w r. 1946 ciągnik, zwożono z okolicznych lasów drzewo, przecierano je w tartaku i używano do krycia dachów.

 

Jednocześnie przez cały ten czas trwały starania o decyzję odbudowy zniszczonego zakładu pracy. Starania podejmowała zarówno sama cukrownia, jak i miejscowe władze administracyjne. Bawiący w r. 1946 w Sokołowie ówczesny v-minister Przemysłu i Handlu, inż. Rumiński zapewnił załogę, że Sokołów zostanie odbudowany. Decyzja odbudowy nie zapadła jednak szybko.

 

Przeciwko niej przemawiały poważne względy techniczne. Rzecz jasna że nie mogło leżeć w planach C.Z.P.C. odbudowanie Sokołowa w jego dawnych rozmiarach, tj. jako cukrowni, przerabiającej do 5000 q/dobę. Zdolność przerobową należałoby parokrotnie powiększyć. Jak wiadomo, przemysł cukrowniczy zużywa znaczne ilości wody, wynoszące 400-1000 % wagi przerobionych buraków. Otóż w pobliżu Sokołowa nie ma żadnych zasobów wodnych. Już dawna, mała cukrownia borykała się w tym względzie z trudnościami, budując studnie i prowadząc rurociągi nawet z odległości paru kilometrów. Przy powiększonym przerobie te rozwiązania byłyby niedostateczne.


W ustroju socjalistycznym grają rolę jednak nie tylko względy techniczne.

 

Cukrownia Sokołów jest położona we wschodniej części Województwa Warszawskiego, w tej części kraju, która była specjalnie zaniedbana przez rządy kapitalistyczne. Nie istniał tu żaden przemysł.


Przeludniona wieś ulegała wzrastającej pauperyzacji, nadmiarów rąk do pracy nie znajdował dla siebie ujścia. Następstwa i pozostałości takiego stanu rzeczy trwały i po wojnie. Powiat Sokołowski należał nie tylko do najbiedniejszych, najbardziej zacofanych gospodarczo w województwie, był to również powiat najbardziej zacofany politycznie, teren działalności podziemia politycznego.
Stworzenie poważnego zakładu pracy mogło przyczynić się do radykalnej zmiany.
Pod względem gospodarczym powstała placówka, zatrudniająca paruset a w okresie kampanii blisko tysiąc pracowników. Przyczyniała się też ona bezpośrednio do powiększenia plantacji buraczanych, przynoszących, jak wiadomo, poważny zysk chłopu i wpływających na polepszenie kultury gleby i rozszerzenie hodowli.
Pod względem politycznym powstała w rolniczym nieuprzemysłowionym powiecie silna baza proletariatu, przodującej klasy społecznej, zdolna oddziaływać na okolicę. Sprzyjało to pogłębieniu sojuszu robotniczo – chłopskiego.
Odbudowa cukrowni w Sokołowie byłaby konkretnym przykładem gospodarczej polityki państwowej – ofensywy nowego na tereny zacofane.

Rozwijałaby świadomość miejscowego społeczeństwa, zbliżała je i włączała w wielki nurt przemian społecznych, politycznych i kulturalnych.
Te względy przeważyły i w r. 1949 zagadnienie odbudowy cukrowni w Sokołowie stanęło na porządku dziennym.
Rozpatrywała je KOPJ przy Ministerstwie Przemysłu Rolnego i Spożywczego dnia 9.XII.1949 /protokół nr.3/. Omówiono sprawy wody, odrzucono ewentualność przeniesienia cukrowni w inne miejsce, zdecydowano odbudowę.

 

Tę więc datę – 9.XII.1949 – można uważać za moment decyzji odbudowy. Aczkolwiek nie ma w aktach śladu, jednak jest wiadomo, że planowano wówczas termin uruchomienia na kampanię 1952 r.

 

K.O.P.J. przy Min.P.R. i Sp. rozpatrywała sprawę odbudowy Sokołowa znowu dnia 22.III.50 r. /protokół Nr.21/ - lecz omówiwszy parę drobnych zagadnień, odłożyła je na później.
Dnia 13.IV.50 r. /protokół Nr.30 A/ K.O.P.J. rozpatrzyła projekt odbudowy /tego projektu brak w aktach cukrowni/ i wyznaczyła termin uruchomienia na kampanię 1951 r.
Po raz ostatni K.O.P.J. przy ministerstwie Przemysłu Rolnego i Spożywczego zajmowała się Sokołowem dnia 5.X.50 r., kiedy to rozpatrywano „projekt wstępny” opracowany przez Generalnego Projektanta C.B.Proj., inż. J. Łękawskiego. Poczyniono wówczas szereg uwag, zagadnienia wody jednak nie rozstrzygnięto. Stwierdzono tylko, że na pierwsze kampanie wody wystarczy, a co do kampanii dalszych, to trzeba będzie do zagadnienia wody powrócić. Należy zaznaczyć, że K.O.P.J. zupełnie błędnie przewidywała rozrost arsenału plantacyjnego cukrowni Sokołów. Na posiedzeniu 5.X.50 r. przyjmowano, że zbiór buraków z plantacji Sokołowskich osiągnie pod koniec Planu 6-letniego 800 000 q. W rzeczywistości już w w. 1953 sięga ilości, dwukrotnie wyższej od tych przewidywań.

Rok 1972. Rozładunek buraków przy pomocy silnego strumienia wody z tzw. działek wodnych. Przy ujemnej temp. szybko następowało oblodzenie urządzeń i miejsca rozładunku.

 

Jeszcze przed ostateczną decyzją odbudowy, bo jesienią 1949 r., rozpoczęto w Sokołowie wiercenie studni artezyjskiej. Wiercenie to ukończono w maju 1950 r., a próby wykazały, że wydajność nowej studni jest ok. 60 m3/godz.
W tych uwagach wstępnych należy jeszcze wspomnieć o projekcie rurociągu z miejscowości Grochów, gdzie przepływa rzeczka Czerwonka. Wodę w tej rzeczce możnaby spiętrzyć, zainstalować tam stację pomp i pobudować rurociąg, który – zależnie od trasy – miałby 6-9 km. długości. Do sprawy tej powracano dość długo, jeszcze w r. 1951 r. Na konferencji dnia 8.IX.1950 r. przedstawiciel W.K.W. P.Z.P.R. postawił przed władzami przemysłu cukrowniczego budowę rurociągu w r. 1951 jako bojowe zadanie. Wykonywano jesienią 1956 r. pewne pomiary i badania, zwracano się o ekspertyzy hydrologiczne. Dość szczegółowe pomiary zostały dokonane przez ob. Romanowskiego, wówczas pracownika Banku Rolnego. Robił on to jako swą pracę dyplomowaną i nie żądał zapłaty, ale potem odmówił przekazania cukrowni posiadanego materiału, a jeszcze później cukrownia mimo starań nie mogła z nim nawiązać powtórnego kontaktu. Myśl budowy rurociągu powoli poszła w zapomnienie, głównie z powodu wysokich kosztów, szacowanych na ponad 4 miliony zł. nowej waluty.

Jak wynika z powyższego, decyzję odbudowy podejmowano bez sprecyzowanych rozwiązań wszystkich najważniejszych zagadnień, co oczywiście mściło się potem na przebiegu prac, zmuszając do podejmowania decyzji w gorączkowym wirze budowy lub stosowania rozwiązań zastępczych, tymczasowych.

 



Sprawy osobowe

Pełne głębokiej mądrości słowa Józefa Stalina, że „Kadry decydują o wszystkim” mają swoje pełne zastosowanie również i w przypadku odbudowy cukrowni Sokołów. Wobec bardzo trudnego zadania, jakim ta odbudowa była, poziom kadr musiał odpowiadać specjalnie poważnym wymaganiem.

 

Ludzie byli tu różni. Od stojących na bardzo wysokim poziomie fachowym, uświadomionych politycznie, ofiarnych – poprzez przeciętnych – do jednostek ujemnych. W ogólności całą załogę Sokołowa zatrudnioną w czasie odbudowy, można by podzielić na następujące grupy:
1. pracownicy dawnej, istniejącej tu cukrowni – głównie rzemieślnicy. Była to grupa nieliczna, lecz w ogólności najbardziej wartościowa, najściślej związana z zakładem pracy.
Z tej grupy rekrutowali się pracownicy najofiarniejsi. Przodownicy pracy i racjonalizatorzy.
2. pracownicy, którzy zaangażowali się w czasie odbudowy z myślą stałego lub dłuższego pozostania w Sokołowie.
3. pracownicy sezonowi, zatrudnieni tylko w czasie odbudowy. Byli to przeważnie pracownicy niekwalifikowani, pochodzący z okolicznych wsi, element po raz pierwszy stykający się z przemysłem, o bardzo niskim poziomie uświadomienia, niczym z fabryką nie związany, niezdyscyplinowany.
4. fachowcy delegowani z innych cukrowni. Byli między nimi ludzie o różnym poziomie – aż do bardzo wysoko kwalifikowanych ale na ogół nie czuli się już oni siłą rzeczy zbyt z cukrownią Sokołów związani.


Brak odpowiednich kadr na wszelkim poziomie, był jedną z głównych trudności. Brakowało personelu kierowniczego technicznego – i administracyjnego, brakowało fachowych rzemieślników i brakowało robotników zwykłych.



Kierownictwo, któremu przypadło w udziale prowadzenia odbudowy, nie współuczestniczyło w pierwszym etapie prac, związanych z planowaniem tej odbudowy. Pierwsze kroki czynione były przez Zjednoczenie, Centralny Zarząd i Biuro Projektowania.

Nieco wcześniej tylko pracował Szef Administracji, Ob. Edmund Ossowski, który został skierowany do Sokołowa od 8.XI.49 r. Wskutek pewnych okoliczności został on z początkiem lipca 1951 przeniesiony na niższe stanowisko do innej cukrowni. Miejsce jego zajął Ob. J. Lubowiecki.
Dyrektorem przez czas odbudowy był Ob. Bolesław Grzybowski, który rozpoczął tu pracę od 1.III.50. Później bo 15.IV.50 zaczął pracować główny mechanik Józef Wich. Dzięki swoim kwalifikacjom przekraczającym wymagania, stawiane mechanikowi, stał się on faktycznym kierownikiem technicznym odbudowy. Wiosną r. 1950 gdy już dokładnie zarysował się ogrom prac, związanych z odbudową, dyrektor cukrowni zwrócił się do C.Z.P.C. z wnioskiem o natychmiastowe przydzielenie do Sokołowa odpowiednich kadr – w tym bowiem okresie, poza wymienionymi wyżej oraz zmianowym Oknińskim, prowadzącym drobniejsze roboty budowlane, brak było jakiekolwiek kierownictwa technicznego. Na konferencji dnia 17.V.50 C.Z.P.C. postanowił skierować do Sokołowa technika budowlanego Lewickiego z c. Przeworsk i technika mechanika Plichtę z c. Kluczewo, referenta inwestycyjnego Ob. Dziedziczaka z c. Świdnicy i innych.
Postanowienie to nigdy nie zostało zrealizowane, a Sokołów prowadzący systemem gospodarczym poważne roboty budowlane, nie miał nigdy – z wyjątkiem krótkiego okresu jesienią 1950 r. /Ob. Lamprecht – listopad, grudzień 1950/ – budowniczego o odpowiednich kwalifikacjach, chociaż występowano niejednokrotnie w tej sprawie.
Vicedyrektor /w obecnej nomenklaturze – naczelny inżynier/ Ob. inż. Kowalewski, rozpoczął pracę dopiero od lipca 1950 r. W tym czasie cukrownia zarówno w ustnych rozmowach z przedstawicielami władz nadrzędnych, jak i pisemnie, podkreślała swoje braki osobowe.
W zakresie tak ważnym, jak dział elektryczny również brak było kierownika. W prawdzie już od lutego 1950, zaczął pracować Ob. Tadeusz Piasecki, dobry fachowiec – lecz był to człowiek chory, który, całymi miesiącami przebywał w sanatoriach lub szpitalach i wreszcie zmarł przed zakończeniem odbudowy. W okresach najbardziej zasadniczych cukrownia była bez kierownika elektrycznego, zdana na pomoc przypadkowo i na krótko delegowanych pracowników innych fabryk. Delegowany na dłuższy czas elektryk Ob. Franciszek Tomaszewski prowadził tylko bieżące roboty, związane z zaopatrzeniem odbudowy w energię elektr.


Dnia 30.V.1951 r. C.Z.P.C. pismem TT/BC/3395/51 polecił Zjednoczeniu Toruńskiemu, aby cukrownia Kruszwica delegowała na okres 3 miesięcy swego kierownika elektrotechnicznego, Ob. Głowackiego. Aczkolwiek polecenie wydane było pod rygorem osobistej odpowiedzialności dyrektora naczelnego Zjednoczenia Toruńskiego, zostało zlekceważone i Ob. Głowacki nigdy do Sokołowa nie przybył. Zupełnie katastrofalna sytuacja, jaka wynikła wskutek wielomiesięcznego braku kierownika tak poważnego działu, przedstawiono na konferencji dnia 22.VI.51 r. Dyrektor Techniczny C.Z.P.C. inż. Dobrowolski oświadczył wówczas, że odpowiedni kandydat zgłosił się do dnia 26.VII.51 r. Ani w tym terminie, ani nigdy później kandydat nie zgłosił, się, o czym cukrownia powiadomiła C.Z.P.C. dnia 3.VII.51 pismem NT/1072/9596/51. Dopiero od początku sierpnia Zjednoczenie postanowiło, że inż. Kowalczyk, kierownik działu elektrycznego cukrowni im. Nowotki, będzie dojeżdżał do Sokołowa co tydzień na 2 – 3 dni. Nie było to wprawdzie rozwiązanie wystarczające, ale lepsze, niż zupełny brak kierownika.
Bardzo dotkliwy był brak pracownika, dobrze obznajmionego z techniką sporządzania i kalkulowania zleceń akordowych.
Ponieważ większość prac prowadzono systemem akordowym w oparciu o różne normy: ogólnopolskie, zakładowe powtarzalne, zakładowe jednorazowe – pracownik taki był nad wyraz potrzebny, a powinien być o wysokich kwalifikacjach.
Niestety obowiązki te pełnili ludzie zupełnie surowi: wiosną i latem 1950 r. Ob. Fr. Brzeźiński, który złożył wymówienie. Następnie jesienią 1950 r. – Ob. Małyszko, który został powołany do wojska.
Potem – Ob. Hoppe, który złożył wymówienie. Wreszcie od 28.II.1951 r. – Ob. T. Bielicki. Na konferencji dnia 8.IX.50 zapadło postanowienie że C.Z.P.C. deleguje pracownika dobrze obznajmionego z tymi czynnościami – niestety nigdy nie zostało zrealizowane, choć 14.III.1951 r. pismem NT/480/3776/51 cukrownia przypominała tą sprawę.
W ogóle w sprawach zagadnień płac stanowisko C.Z.P.C. wobec cukrowni było raczej dziwne. Np. ze względu na trudność werbunku ludzi, którzy woleli wyjeżdżać na robotę do Warszawy, cukrownia prosiła C.Z.P.C. o spowodowanie zaliczenia jej do II strefy. Pismo w tej sprawie, nr. VII/a/2558/50 wystosowano dnia 9.IX.50. Załatwione ono zostało dopiero w dziewięć miesięcy później, bo pismo Ministerstwa Przemysłu Rolnego i Spożywczego. Zaliczające cukrownię do II strefy. L.dz.ZP/IV/4089 nosi datę 4.VI.51. Mając wątpliwości co do stosowania cen katalogowych, cukrownia zwracała się do C.Z.P. dnia 9.V.51 r. pismem Nr. NT/749/6703/51 z prośbą o wyjaśnienie. Nie otrzymując przez więcej niż miesiąc odpowiedzi, ponawia cukrownia zapytanie dnia 14.VI.51 Nr. NT/96898633/51. Nie mając przez dalsze dwa miesiące odpowiedzi, po raz trzeci zapytuje cukrownia dnia 23.VIII.51 r. Nr. NT/1336/11872/51. I to pismo pozostało bez odpowiedzi. Był też wypadek, że przedstawiciel C.Z.P.C. dał instrukcję co do przeliczania cen jednostkowych ze starej waluty na nową. Po niedługim czasie na pisemne zapytanie cukrowni w tej sprawie, C.Z.P.C. odpowiedział, dodając instrukcję wręcz odwrotne.
Przez cały rok 1950 – nie mówiąc o roku poprzednim – Cukrownia Sokołów, najpoważniejsza inwestycja w owym czasie przemysłu cukrowniczego, nie miała referenta inwestycyjnego. W tej sprawie zwracała, się cukrownia pismem 16.IV. 50 r.
Na konferencji 17.V.50 r. C.Z.P.C. postanowiła skierować na to stanowisko Ob. Dziedziczaka z c. Świdnica. Nastąpiło nawet formalne przeniesienie z dniem 1.VII.50 r. Ponieważ Ob. Dziedziczak nie zgłosił się, powiadamiamy o tym C.Z.P.C. dnia 26.VII.50 r. pismem 5342/50, lecz nie odnosi to skutku. Dopiero dnia 1.II.51 r. rozpoczął pracę Ob. K. Piasecki jako Gł. Chemik, pełniący razem obowiązki referenta inwencyjnego.

 

Liczne stanowiska kierownicze były osadzone niewłaściwie, bądź obsada ich zmieniała się często.
Dział zaopatrzenia prowadził przez wiosnę i lato 1950 Ob. August Wójtowicz, magazynierem był wówczas Ob. Henryk Wójtowicz. Wobec przeniesienia Ob. Henryk Wójtowicz na wyższe stanowisko do innej cukrowni funkcję magazyniera przejął Ob. August Wójtowicz. Na kierownika zaopatrzenia cukrownia zaangażowała Ob. N. Nalejskiego – siłę poważną i fachową /od dnia 1.VIII.50/. Niestety Ob. Nalejski zimą zaczął chorować, a choroba zamieniła się rychło w obłożną. Ob. Nalejski zmarł w maju 1951 r. Nieco wcześniej funkcje kierownika zaopatrzenia musiała cukrownia powierzyć pracownikowi nieobznajmionemu z tym działem, Ob. Goszczyńskiemu – zaś dnia 1.XI.51 r. Znowu nastąpiła zmiana wobec powrotu Ob. Henryka Wójtowicza, który zajął to stanowisko.


Parokrotnie zmieniała się obsada stanowiska kierownika sekcji pracy /Ob. Nałyszkówna – Ob. Steć – Merle/ specjalnie zaś stałym zmianom uległa obsada tak bardzo ważnego stanowiska, jakim jest kierownik personalny.

Do lipca 1950 r. był nim Ob. T. Bielicki. Następnie przez parę miesięcy ob. Nermer, bardzo młody i niedoświadczony człowiek. Po nim, jesienią 1950 r. znowu przez czas krótki ob. Małowiejski. Po nim 3 dni ob. Kowalski. Potem przez zimę 1950/51 r. – ob. Błaszczyk. Dopiero od 16.V.51 r. z chwilą objęcia stanowiska kierownika personalnego przez ob. Olewniczaka, nastąpiła stabilizacja.
Dla wzmocnienia kierownictwa technicznego C.Z.P.C. delegował do Sokołowa dnia 9.VIII.50 r. zmianowego od Linkego. Został on odwołany w okresie najbardziej gorączkowych prac, w dn. 22.X.51. r. Delegowano też – dla prowadzenia robót kotlarskich – zmianowego ob. Grzeszczaka od 1.IV.51 r. do 20.XII.51 r.

 

Od maja 1951 r. delegował zmianowego ob. Cissowskiego, przenosząc go od 1.IX.51 r. do Sokołowa na stałego. Dnia 25.I.51 r. cukrownia zaangażowała zmianowego ob. Laskowskiego, który jednak po paru miesiącach rozchorował się i poszedł do szpitala i sanatorium, nie wracając już do cukrowni. Jak widać z powyższego, osada personalna ulegała ciągłym zmianom, co było zjawiskiem wysoce niepożądanym.

 

Ponadto nigdy nie była dostatecznie liczebna. Jeśli chodzi o dział techniczny, to kierowników, prowadzących roboty, było zawsze co najwyżej paru i to przeważnie zmianowych, technologów nie obznajmionych z pracami montażowymi i budowlanymi w takiej skali, jak to miało miejsce w Sokołowie. Fachowców – rzemieślników posiadała również niedostateczną ilość.

 

W miarę możności starała się werbować tych fachowców we własnym zakresie, co przynosiło pewne rezultaty. Można wymienić długi szereg nazwisk – dla przykładu podanych, że cukrownia werbowała takich wysoko kwalifikowanych fachowców, jak kotlarze Rusin i Bigas, spawacze – Grobelny, ślusarze Malinowski, Modzelewski, Jagiełło, Miller, tokarz Imieliński, awansowany potem na drugiego mechanika, dalej gotowacz Pęcak, elektromonter Wygoda i inni.

 


Niektórzy z nich pozostali w cukrowni na stałe, inni odeszli w trakcie odbudowy lub to pierwszej kampanii.
Oddzielna wzmianka należy się fachowcom różnych specjalności, którzy byli stałymi pracownikami cukrowni Irena w Łyszkowicach. Po zamknięciu tamtej cukrowni zostali oni delegowani do Sokołowa i poważnie wzmocnili słabą początkowo załogę. Większość z tych pracowników powróciła jednak po dłuższym lub krótszym czasie do swych stron rodzinnych.

 

W trakcie odbudowy zdarzyło się jednak, że Sokołów potrzebował na stosunkowo krótki okres znaczną ilość pracowników określonej specjalizacji. Wówczas C.Z.P.C. delegował tych pracowników z różnych cukrowni. Powodowało to rzecz jasna podwyższenie kosztów odbudowy, ale było nieuniknione.
Delegowanie fachowców na większą skalę rozpoczęło się jesienią w roku 1950, kiedy to przy budowie kotłowni zatrudnieni byli murarze z licznych cukrowni całej Polski.

 

W roku 1951 już 14.II.1951 wręczono osobiście dyrektorowi CZPC Inż. Dobrowolskiemu zapotrzebowanie fachowców na pierwszy kwartał 1951. Ponieważ przez przeszło dwa tygodnie nikt się nie zgłaszał cukrownia przypomina swe zapotrzebowanie dnia 3.III.1951 pismem Nr. NT/365/2922/51. Jeszcze przedtem zwracano się do C.Z.P.C. z prośbami o delegowanie pewnych określonych ludzi, znanych poszcz. członkom kierownictwa – np. dyfuzmajestrów z Ząbkowic, kotlarzy z Pelplina /dnia 9.II.1951 Nr. NT/1785/51 i.t.p. Między 2.III. a 6.III.51 przybyło na skutek tych starań 34 fachowców z 21 cukrowni. Byli to fachowcy różnych specjalności /ślusarze, tokarze, kotlarze, spawacze, kowale oraz pomocnicy przyuczeni/ Byli to ponadto ludzie o różnych poziomach kwalifikacji zawodowych, niejednokrotnie bardzo niskich. Niektórzy z nich szukali najmniejszego pretekstu do opuszczenia Sokołowa, stawiali nie do przyjęcia warunki, zgłaszali nieuzasadnione pretensje, wygórowane wymagania, Ilość tych pracowników delegowanych szybko malała – jedni wyjeżdżali z powodu powołań do wojska, inni z powodu chorób swoich lub pozostawionych rodzin, a zdarzało się, że cukrownie przysyłały do Sokołowa pracowników, którzy złożyli wymówienie i mieli do przepracowania kilka jeszcze tylko dni. W zasadzie cukrownia pracowników delegowanych nie zwalniała uzależniając to od zgody C.Z.P.C. i od przysłania przez zainteresowaną cukrownię siły zastępczej. Okoliczności jednak zmuszały do oddelegowania pracowników /powołanie do wojska, choroba i.t.p./, a cukrownie delegujące często nie mogły lub nie chciały wysyłać innych ludzi na te miejsca. Oddelegowywano także pracowników z powodu ich małych fachowości. W skutek zmniejszania się ilości pracowników delegowanych, oraz wskutek przesuwania się ciężaru robót z jednych specjalności na inne, cukrownia zwraca się dnia 15.VI.51 r. L.dz. NT/990/50 do C.Z.P.C. o przysłanie 12-tu kotlarzy, 7 ślusarzy i 2-ch spawaczy. Ponieważ nikt się nie zgłaszał, na konferencji dnia 22.VI.50 r. znowu występuje cukrownia o delegowanie fachowców, głównie kotlarzy. W analizach technicznych do raportów inwestycyjnych sygnalizuje się ciągle do władz nadrzędnych brak fachowców. To samo powtarza się w ustnych rozmowach przy częstych osobistych kontaktach z Z.P.C. i C.Z.P.C. Na konferencji dnia 5.IX.51 r. komunikuje cukrownia, że zatrudnia jedynie 9-ciu kotlarzy, co jest wysoce niewystarczającą liczbą.
Z takimi trudnościami musiała cukrownia walczyć do końca odbudowy. Również poważne braki były w robotnikach niekwalifikowanych, o których – zdawałoby się – nie powinno być trudno na terenie rolniczego nieuprzemysłowionego powiatu. Cukrownia w tym względzie liczyła specjalnie pomoc władz administracyjnych, przyobiecywaną jeszcze w czasie starań o decyzję odbudowy.

Na skutek monitów cukrowni oraz w następstwie wizyty Ministra Rumińskiego odbyło się dnia 7.IX.50 r. zebranie w Pow. Radz. Nar. W sprawach werbunku ludzi dla cukrowni, ponadto dnia 12.IX.50 zebrania rozszerzonego plenum Pow. Rady Narodowej w następstwie czego teren powiatu zobowiązał się zwerbować do pracy przy odbudowie 300 ludzi. Ponieważ przez czas dłuższy niema żadnych rezultatów tych zobowiązań, cukrownia zwraca się dnia 26.X.50 pismem L.dz.VII/3198/50 do Prez. Pow. Rady Narodowej z przypomnieniem w tej sprawie. Cukrowni zależy specjalnie na pracownikach z pobliskich gmin, które zobowiązały się: Grochów 15-tu ludzi, Kudelczyn 20-tu i miasto Sokołów 15 – ponieważ tych ludzi nie trzeba by dowozić. Ponieważ ponadto gm. Sterdyń zobowiązała się zwerbować 40-tu ludzi, przeto uruchamiając tą jedną tylko linię dowozową, cukrownia miałaby 90 ludzi, co już rozwiązałaby w znacznej mierze trudności. Dnia 24.IX.50 Gminna Rad. Nar. Ze Sterdyni telefonowała, że dnia następnego będzie w Sterdyni oczekiwać kilkudziesięciu ludzi, którzy mogą natychmiast rozpocząć pracę. Gdy przedstawiciel działu personalnego cukrowni udał się dnia tego we wskazane miejsce nie zastał w ogóle nikogo.


Ostatecznie późniejszą jesienią zwerbowano – głównie wysiłkiem własnym cukrowni – nieco nowych pracowników, w znacznej mierze z odległych terenów.
To zmuszało do utrzymywania stałych tras samochodowych do przewożenia i odwożenia tych ludzi.
Przy szczupłym taborze samochodowym, ulegającym ciągłym uszkodzeniom, było to bardzo trudne zadanie i oczywiście podnosiło koszty odbudowy. Nieraz zdarzało się, że pewnym kierunku samochód nie mógł udać się rano, lub – co jeszcze gorsze – nie mógł odwieść ludzi popołudniu, a te wypadki powodowały słuszne rozgoryczenie robotników, ich skargi i.t.p.

Dla unaocznienia stanu załogi, podaje się niżej zatrudnienie w grupie inwestycyjnej pracowników fizycznych, nie licząc delegowanych.
dn. 1.IV.1950 - 108 osób
dn. 1.VII.1950 - 391 „
dn. 1.XI.1950 - 623 „
dn. 1.I.1951 - 619 „
dn. 1.IV.1951 - 534 „
dn. 1.VII.1951 - 541 „
dn. 1.XI.1951 - 669 „ razem już z grupą
przemysłową licząc 284 osoby, utworzoną w związku z pracami przedkampanijnymi.

Ilość pracowników fizycznych była zawsze niedostateczna. Jedyną drogą, która mogła doprowadzić do terminowego uruchomienia cukrowni było systematyczne zwiększanie wydajności pracy. Osiągano to, stosując – poza mechanizacją – w jak najszerszym zakresie prace akordowe. Ponadto starano się podnieść poziom ideologiczny załogi, stworzyć z niej zwarty zespół. Oddziaływano także przez troskę o warunki bytowe pracowników, zaopatrzenie w odzież roboczą i ochronną i.t.p.

 

Wzrost uświadomienia polityczno – społecznego załogi przejawiał się w coraz liczniej podejmowanych zobowiązaniach, we współzawodnictwie i racjonalizacji.


W akcji tej wydatną pomoc przyniosła P.O.P. P.Z.P.R., szczególnie od chwili wyboru na I sekretarza Ob. Połoza, oraz Rada Zakładowa z r. 1951 ob. Macugą, jako przewodniczącym na czele.

W walce o nowe, socjalistyczne kadry cukrownia niejednokrotnie wysuwała swych przodujących pracowników fizycznych na wyższe stanowiska w personelu umysłowym. M.in. zostali wysunięci – Ob. Ambroziak z gotowacza na zmianowego, Ob. Kuzak z pracownika fizycznego na referenta socjalnego, Ob. Skowronkowa z woźnej na maszynistkę, Ob. Hryniewiecki z kierowcy na kierownika sekcji transportowej, Ob. Imieliński z tokarza na II. mechanika, Ob. Kwiatkowski z pomocnika ślusarskiego na referenta B.O.P., Ob. Kryszczuk z murarza na świetlicowego.
Liczni pracownicy fizyczni podwyższali swoje kwalifikacje w trakcie odbudowy.
Za przykładną pracę, udział we współzawodnictwie i stałe wysokie przekraczanie norm ob. Sulej Henryk został skierowany do Szkoły Kierowników Zakładów.
Liczni pracownicy – w tym przodujący z pośród delegowanych – zostali odznaczeni odznakami, Przodownika Pracy. Odznaczenia państwowe otrzymali: Dyrektor B. Grzybowski, Nacz. Inż. M. Kowalewski, i gł. mechanik J. Wich Złote Krzyże Zasługi, ślusarz A. Pruszkowski – Srebrny Krzyż Zasługi, ślusarz Jan Dmowski, brygadzista tokarski i ślusarski A. Imieliński i kotlarz J. Strubel – Brązowe Krzyże Zasługi /Postanowienie Prezydenta R.P. z dnia 15.XI.1951 r., Monitor Polski Nr. A – 99 z dnia 10.XII.1951 r. poz 1410/.

 

 



Historia Odbudowy Cukrowni „Sokołów”

Dokumentacja techniczna...


Copyright © design and photos by Michał Kurc

 

Wszystkie materiały publikowane na stronie są chronione prawem autorskim.
Ich rozpowszechnianie wymaga pisemnej zgody autora.