| 
   Rok
                        1958/59   
   Cukrownia
            Sokołów  
      
           W
            dniu 26 marca 2010 roku miałem niesamowitą radość z
            przypadkowego odnalezionego małoobrazkowego negatywu z reprodukcją
            stron Gazety Cukrowniczej z roku 1959. Podczas przepisywania tekstu,
            wymienione w artykule
            nazwiska, rysowały portrety pracowników cukrowni, moich sąsiadów,
            mojej rodziny, znajomych, ojców moich kolegów oraz pierwszej mojej
      wycieczki do cukrowni.   Chwila
            wspomnień... Pierwsza
            raz w fabryce byłem z moim Tatą w roku 1957, tuż po Świętach Bożego
            Narodzenia. Najpierw pokazał mi turbinownię (rok uruchomienia
            1905), serce cukrowni. Turbiny wytwarzały
            energię elektryczną dla potrzeb zakładu i dodatkowo podczas
      kampanii dla
            potrzeb mieszkańców osady
            pracowniczej. Panował tu potworny hałas, czuć było drżenie podłogi i
            czuło się wielką siłę
            pary poruszającej wirnik turbiny. Następnie pokazał
            mi plac buraczany, kanały, płuczkę, krajalnicę, dyfuzję... Na błotniarkach gorąco, dużo pary,
            przykry zapach, pracownicy energicznie zmieniali zabłocone filtry
            na nowe, na posadce wszędzie mokro... Warniki, tu czysto, pracownicy w białych ubiorach, na stoliku
            stała choinka - panował nastrój świąteczny, od czasu do czasu zakłócał go huk
                        - wlatującego powietrza, podczas sprawdzania procesu krystalizacji
                        cukru w warnikach.    I
      należy wspomnieć - trudno to nazwać przygodą - zapalenie się węgla w
      sypie jednego z pieców. Nastąpiło zaklinowanie i węgiel poddany
      wysokiej temperaturze z pieca zaczął się palić, groziło to wybuchem
      nagromadzonego się gazu w wsypie. Można było wykonać tylko jedną
                        czynność, w
      krótkim czasie ręcznie usunąć ten węgiel, determinacja pracowników
      była ogromna, i nam - bardziej Tacie się dostało, że przyglądaliśmy się szybkości oczyszczania wsypu, zamiast szybko opuścić
      to zagrożone miejsce.   
            W
            późniejszych latach sam zwiedzałem cukrownię - z aparatem,
            wykonując wiele zdjęć. Negatywy przechowywałem w pracowni
            fotograficznej Klubu "Cukrownik" i tam pozostały po moim
            odejściu. Dziś niestety nie są do odzyskania - zostały zniszczone.
        
                         
 
 Gazeta
            Cukrownicza Nr 4 z 1959 r.   ZWYCIĘŻYŁA ZAŁOGA CUKROWNI SOKOŁÓW  
  
             
  
       Okres kampanii jest dla każdej cukrowni egzaminem, do którego
            rokrocznie przystępują ludzie i maszyny. Tym razem C. Sokołów
            uzyskała najlepsze świadectwo "dojrzałości" i wynikiem
            3461 punktów zajęła I miejsce w ogólnokrajowym współzawodnictwie
            między cukrowniami.
 A oto kilka danych charakteryzujących osiągnięcia z okresu kampanii 1958/59 roku
            oraz dane z kampanii 1957/58:
        
             
              
                
                  | Zestawienie
                    wyników | 1958/59 | 1957/58 |  
                  | skrajano buraków | 1 128 583 q | 921 000 q |  
                  | średni przerób dobowy | 15 165 q | 11 668 q |  
                  | wydatek cukru | 14,85 | 14,19 |  
                  | straty produkcyjne | 3,21 | 3,63 |  
                  | plan produkcji cukru wykonano w | 125% | 85% |  
                  | koszty produkcji cukru wyniosły | 6143.-zł | 6465.-zł |   
       We współzawodnictwie brała udział cała załoga. Pierwsze sukcesy przyjmowano z pewną obawą, aby jakaś nieprzewidziana
            przeszkoda nie zniekształciła zestawienia wyników objętych regulaminem współzawodnictwa. Krzywa przerobu systematycznie
            wzrastała, a wraz z nią chęć zwycięstwa, chęć uzyskania przodującego miejsca.
            Cel został osiągnięty. Rzetelna praca przyniosła oczekiwany efekt. Nie sposób przedstawić tych, którzy swą sumienną pracą przyczynili się do tak pomyślnych rezultatów, nie sposób także
            opisać wszystkich zmagań, które towarzyszyły sukcesom. Podamy więc kilka charakterystycznych szczegółów, nazwiska
            szeregu kolegów cukrowników, aby w ten sposób zarejestrować w historii przemysłu cukrowniczego fakt zwycięstwa Cukrowni
            Sokołów. 
   Kampania trwa... Cukrownia domaga się coraz więcej krajanki. A tym czasem kamienie, które wraz z burakami przedostają
            się na krajalnice utrudniają pracę. Krótka narada i decyzja, trzeba postawić nareszcie nowy, sprawniejszy łapacz kamieni.
            Zadanie zostało wykonane w ciągu półtorej doby. Łapacz kamieni jest już gotowy,
            włanczają go do ruchu koledzy: L. Miller, F. Graczyk, H. Śliwiński
            - majstrowie krajalnic, A. Modzelewski - ślusarz brygadzista, S.
            Modzelewski - manipulant, S. Salwa - śróbownik, F. Mateusiak - elektryk. Od tego momentu kamienie nie utrudniały krajania buraków,
            a krajanki było tyle, ile tylko dyfuzja zapragnie.
               Krzywa przerobu podskoczyła stromo w górę. Lecz w pewnym momencie zatrzymała się.
            Pracownicy zatrudnieni na II zmianie pierwszych wirówek targowali się o akord, zapominając o
            potrzebie sumiennej pracy. Nie było czasu do namysłu. Produktownia przepełniona, jakość cukru pogarsza się. Po krótkiej naradzie, w które
            wzięli udział najbardziej zainteresowani koledzy: B. Pencak, W.
                        Dacewicz, R. Strąk - gotowacze, J. Ochman, T. Jasiński - majstrowie
                        wirowni, M. Rażniak, H. Krzyżanowski - pracownicy wyparki, delegaci
                        surowni, J. Rydzewski, W. Waszkiewicz, A. Nowakowski - majstrowie dyfuzji oraz zmianowy S. Ambroziak postanowiono usunąć niezdyscyplinowanych pracowników, a na ich miejsce zaangażować nowych.
            W tej trudnej sytuacji przyszli z pomocą majstrowie, ich pomocnicy z
                        surowni, pomagali też elektrycy, smarownicy, ślusarze obchodowi ze swoimi pomocnikami.   Wydawało się, że wszystko już jest w porządku, gdy tymczasem piec wapienny daje znać o swym istnieniu. Na ratunek pośpieszyli z koleżeńską radą i pomocą najbliżsi sąsiedzi, koledzy: J.
                        Sadowski, J. Bastian, Cz. Chruścicki - majstrowie z błotniarek, S.
                        Kiryluk, M. Wróblewski i A. Marchel - elektryk z pieca wapiennego. Ta sąsiecka pomoc okazała się skuteczna, a granulacja kamienia wapiennego zgodna z normami zapewniła równomierną pracę na wapniarni.   W ten sposób błotniarki zostały także odciążone, tym bardziej, że w przypadku ewentualnych trudności można było liczyć na wydatną pomoc ze strony progresywnej defekacji wstępnej, a tym samym zwiększyć przepustowość błotniarek.Ilość punktów we współzawodnictwie stale wzrastała, krzywa przerobu przekroczyła przewidywaną normę. Zbliżał się grudzień, a wraz z nim perspektywa przerobu ponadplanowych ilości surowca hojnie przekazywanego naszej cukrowni.
   Obawa przed stratami produkcyjnymi w
            przepadku nagłej zmiany warunków atmosferycznych podyktowała decyzję
            zwiększenia przerobu. Jednak już przy pierwszej próbie okazało się, że warnikom brak naraz i próżni i oparów, że sok jest za rzadki, a na wyparce także zabrakowało pary, bo kotłownia nie jest w stanie dostarczyć jej więcej. Pracownicy kotłowni koledzy A
                        Wochna, S. Antonia - kotłowi, W. Poług, P. Czeczot, S.
                        Ignacjuk, K. Kościańczuk, J. Niedzielski - pomocnicy kotłowych, Z. Ostromecki - gł. energetyk, J. Ambroziak - ciepłotechnik oświadczyli, że pary musi wystarczyć i wystarczyło, bo nie mogło być inaczej.Próżnię na warnikach też uzyskano dzięki zainstalowaniu dodatkowego rurociągu nadziemnego.  
  
                                 Koledzy Władysław i Jan
                                Jaworscy, starzy, doświadczeni śrubownicy w ciągu kilku godzin położyli nowy rurociąg na miejsce dawnego podziemnego.
 Z wodą też nie było kłopotu, w stawach było jej poddostatkiem, nie
            zabrakło na kondensacje, a tylko dlatego, że oszczędnie nią gospodarowano, a przy tym wykorzystano także, chociaż tylko częściowo, dawne, dobre rady kolegów z Instytutu.
 Na szczególne wyróżnienie zasługuje dyfuzja, która powinna figurować na specjalnym zdjęciu. W ubiegłej kampanii przeszła - jak to się mówi - sama siebie. Przestała być "wąskim gardłem".
 
            Ten krótki "rys historyczny" uzupełniliśmy fotografiami pracowników cukrowni, którzy wraz z pozostałymi kolegami wypracowali dla Cukrowni Sokołów I miejsce w skali ogólnopolskiej.   A teraz oddajemy głos przedstawicielom załogi Cukrowni Sokołów.
                                Opracowała
          Barbara Jakubowska   Z
          wielu wypowiedzi, cytuję dyrektora Cukrowni
          Sokołów inż. Wojciecha Sobolewskiego:
           
  
                   INŻ.
                  WOJCIECH SOBOLEWSKI Dyrektor
                  Cukrowni   Droga do naszego sukcesu nie była łatwa. Wyniki pierwszej i drugiej dekady nie wskazywały na to, że w końcowym etapie uzyskamy zaszczytny tytuł najlepszej cukrowni w Polsce. Przestrzeganie prawidłowego reżimu technologicznego, przy jednoczesnym skonsolidowaniu wysiłku całej załogi, pozwoliło nam osiągnąć wynik, z których jesteśmy dumni. Uzyskanie wysokich przerobów przy jednoczesnym utrzymaniu stosunkowo niskich strat
      i dobrej jakości cukru dało w rezultacie pozytywne wyniki ekonomiczne w postaci pokaźnego zmniejszenia kosztów produkcji. Osobiście najbardziej cieszę się z tego, że Cukrownia Sokołów zerwała ze złą tradycją i weszła na drogę solidnej, rentownej pracy.
     Nie będę ryzykował zapewnień o utrzymaniu przez Cukrownię Sokołów czołowego miejsca we współzawodnictwie 1959 r. ale mogę zapewnić, że wyników technologicznych i ekonomicznych przyszłej kampanii nie
      będziemy musieli się wstydzić.
        
       
 
 Rok
      1959/60 
       Pakownia
      cukru... Tu
      finał!  
        
 Zdjęcia
      z albumu Pani Antoniny Bigas. Rok 1959 lub 1960. Na pierwszym zdjęciu od
      lewej: Pani Kwiatkowska i Pani Antonina Bigas. To miejsce pracy opanowały
      kobiety. Na zdjęciu uśmiechnięte, ale i tak było, że podczas
                        monotonnej pracy kobiety rozmawiały i od czasu do czasu
                        przerywał te rozmowy nagły spontaniczny wybuch śmiechu -
      wspomnienia śmiesznych sytuacji z lat młodości i nie tylko.
        
                         
 
 Po
      kampanii zabawa...
         
 ... 
      dla pracowników Cukrowni - tradycyjnie z dyrektorem. To okazja do
      bliższego poznania się, dla wielu serdeczna rozmowa, okazja do wspomnień. Na zdjęciu rozmawiają dyrektor Wojciech
      Sobolewski z gł. mechanikiem Antonim Imielińskim. Fot.
      Archiwum A. Imieliński.   
 
 Kolejne
      miesiące roku 1959... 
 |